poniedziałek, 25 lutego 2019

Carevo - mój drugi dom

Zaczęło się lata temu, dokładnie w 2006 pierwszy raz pojechałem do odległej Bułgarii. Pamiętam ciągnącą się podróż, strach na granicy rumuńskiej, która nie była jeszcze w Unii, wszystko nowe i nieznane na miejscu. Cyrylicę i problemy w porozumiewaniu. I tą niesamowitą radość, gdy już stanąłem na gorącym piasku na wpół dzikiej plaży w Nestinarce. I to pierwsze wejście do morza – jakże inaczej się czułem porównując pełne odwagi i desperacji zanurzenia w Bałtyku. Już wtedy wiedziałem, że kiedyś tu wrócę.

 
I bardzo szybko spotkałem Encia – szefa ośrodka, kierownika, właściciela, hydraulika, elektryka, budowlańca, piekarza, opiekuna, kaowca, marynarza, trenera i w końcu najważniejsze – przyjaciela. Nie sposób opisać go tutaj, ta osoba wraz z Christinką – jego żoną zasługuje na osobny wpis.
W tym pierwszym roku biegałem z aparatem jak szalony. Wszystko było nowe, inne od tego, co już znałem, piękne, wyjątkowe. Spacery po skałkach, charakterystyczna puma po lewej stronie plaży, fantastyczny widok z knajpki na górze. Jak kiedyś napisałem – gdy już sobie umrę to będzie widok z mojego pokoju w niebie. Te magiczne wschody słońca, wylegiwanie się na plaży, kąpiele w morzu. Morzu gorącym, czystym, bezpiecznym. Nigdy nie zapomnę jak z Romenem popłynęliśmy do latarni. To było szalone! Widzę te ogromne meduzy jeszcze dziś. I jak sobie przypomnę ten wybryk, to jestem szczęśliwy, że nie zostaliśmy tam w morzu na zawsze. I roślinność, jakże inna od naszej polskiej. Nasycona zieleń, niespotykane kwiaty, egzotyczne owoce. Wszystko było takie nowe i zaskakujące
Spacery do Careva, które było oddalone od naszej bazy o pół godziny drogi. Lub przejazdy Dżambo Dżetem – to było to!:) I tam błąkanie się po straganach, smętne spacery w centrum miasta, by choć na chwile odpocząć od plażowej rutyny. Lub też wyjścia na dyskotekę, która zaczynała się o północy. I tupanie do tylko bułgarskich melodii.
Lata mijały, powoli zaczynałem się tu czuć jak u siebie, witałem się z kierowcą autobusu, ratownikiem, sprzedawcą kukurydzy, kelnerką w knajpce. Ale przede wszystkim to rzesza ludzi, których miałem okazję tutaj poznać, spędzać z nimi czas, dzielić niesamowite wspomnienia. To oni wraz z Enciem czynili to miejsce magicznym i niezapomnianym. I te niekończące się operatywki, spotkania na balkonie, dyskoteki na świetlicy mieszały nam noce i dni. Czarodziejka rakija i czarnoksiężnik black ram byli naszymi przyjaciółmi. Widzę te uśmiechnięte miny chłopaków, gdy podjeżdżaliśmy autobusem pod hurtownię, zostawiając ją z dużymi brakami.
Nocne kąpiele w morzu, gdy graliśmy w piłkę moimi spodenkami, puszczanie lampionów, które uciekały gdzieś w stronę gór, siatkę na plaży, w której niestety byłem najgorszy. Ileż wspomnień tam zdobyłem! Balkony! Tam się toczyło nocne życie.
Przychodzi kiedyś Marcin z pretensjami, bo on miał być tam dwa tygodnie a ja go oszukałem. Przestraszyłem się, bo to wiadomo co człek ma na myśli – a on; ja tu pamiętam tylko 3 dni! Tak, tam czas płynie zdecydowanie inaczej.
Siedzę w knajpce na górze, sączę sobie rakiję z colą i patrzę na turkusowe morze, ludzi spacerujących po plaży i morzu, gdzieś jakiś szalony banan ze szczęśliwcami, którzy mieli czas na niego pójść. Nawet nie gadam z nikim, rozkoszuję się tym widokiem, bo wiem, że to najpiękniejsze miejsce na ziemi. Zostanie mi na zawsze. Razem z tymi wspomnieniami, których mi nikt nie zabierze.

Jak ktoś ma szczęście, takie okazy tez można spotkać. Zdzichu kostinurka kiedyś pojechał z nami do Stalowej

Płynąc łódką z Enciem fotografowałem z tamtej drugiej strony. W tle góry Strandża

Latarnia morska


Jednego roku latarnia zniknęła. Jak się okazało zmiótł ja sztorm. Po kilku latach stanęła w jej miejscu nowa


Chce czy nie chce to już na zawsze będzie Włodek Szklarz. Włodek - on dopiero umiał bawić się na dyskotece ;)

A to wg Encia prototyp Słowianina
Fura która ogarniała z samego rana plażę
Józek złapał ją rękami, zjadłby ją ze smakiem, gdyby Encio mu nie powiedział, że to ryba trująca. oczywiście żartował




Puma, malownicza skała o wschodzie słońca




Carevica mole !!


Plaża muszelkowa - tam niejednokrotnie chodziłem na spacer i sesje

Nasi tu byli


Po zachodzie słońca księżyc wstaje nad hotelem



Piękne, malownicze wschody




Widok z knajpki na górze. Najczęstszy i najpiękniejszy widok w Bułgarii





Uchodźca nadciąga



Wacuś - czarodziej i półtora faceta w jednym ciele

Internet game club - nikt nie wie, co tam się działo

Dżambo Dżet

Męczennica, w moim ogródku tez zakwitła

Idąc w Carevie w stronę morza spotykamy tę oto panią


Skałki w Carevie też imponują swoją urodą



Malownicza cerkiew w drodze do Careva



Nasz autobus po hurtowni

tak wygląda szczęśliwy mężczyzna


Pierwsze reklamy wyjazdu - nasz ośrodek

I had a dream - Romen głosi kazanie

Koleżanka pływania

Gdy zaczynałem tam jeździć tego hotelu jeszcze nie było






Franczesko - jeden z trzech tenorów stroi się przed występem



Z początku dzika plaża dziś usłana jest parasolami


A na końcu drogi Bistro Boryna

Bananowe szaleństro


Najlepiej smakuje w dobrym towarzystwie

Nasze szofiery

Widać radość


Boski Ozyrys

Rowerek, coś do popicia i można się opalać









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz